Od serca

Kobieta wystarczająco dobra

Seriale w TV oglądam zbyt rzadko, by nazwać mnie maniaczką. Wprawdzie wiem, że Marek Mostowiak stracił żonę w wypadku samochodowym, pudło ją zabiło, a Rysiek z Klanu już nie jest z Klanu, bo się wkurzył i z broni strzelał. Jednak oglądanie co setnego odcinka nie powoduje, że chciałabym być codziennym widzem historii jakiejś rodziny z Polski. Są jednak momenty w filmach, najczęściej komediach, które każą mi przystanąć, które pamiętam do końca życia. Czasem są tak absurdalne, że oglądając je krzyczę w myślach „oj tam, przecież to niemożliwe!”. Czy aby na pewno?

Gotowe na wszystko?

Pozwólcie, że przytoczę obraz z dość popularnego wśród kobiet serialu „Gotowe na wszystko” (Desperate Housewives). W jednym z odcinków Lynette, matka kilkorga niekoniecznie spokojnych dzieci, zaczyna pracę. Wcześniej, ze względu na dzieci była z nimi w domu. Niekoniecznie to był dobry wybór. Pracując zarobkowo Lynette odnajdywała wprawdzie satysfakcję, której nie miała jako kura domowa, jednak cierpiała na chroniczny brak czasu. Trudno było się jej jednak przyznać przed innymi, że nie panuje nad sytuacją. Nie chce być kobietą wystarczająco dobrą, chce być perfekcyjna, tak jak kiedyś. Tyle że kiedyś była albo matką, albo pracownikiem, teraz: wszystkim na raz.

Po jednym z ciężkich dni w pracy wraca zmęczona do domu. Czeka ją jeszcze pieczenie babeczek dla synów do szkoły. Wie, że nie zdąży, kupuje je w supermarkecie. Jednak wie, że to byłoby za mało. Babeczki muszą wyglądać jak domowy wypiek. Uderza wiec w lukier każdej z nich, by wydawał się spękany. Jak w domowym cieście. Jest środek nocy. Kamera oddala się.

Perfekcyjna Pani Domu

Dlaczego kobiety muszą być zawsze perfekcyjne? Perfekcyjne panie domu, ekstra kucharki, Matki-Polki, super pracownice, zdobywające sukcesy businesswomen, seksowne kochanki. Wszystko towar pierwsza klasa! Tak, dobre to określenie. Towar. Sama czuję się czasami gorzej, niż samojezdny odkurzacz. Za odkurzacz ktoś musiał zapłacić, ja jestem darmowym egzemplarzem.

Bywa, że moje poczucie własnej wartości jest mizerne. Nastały czasy, gdy z jednej strony kobieta ma być super matką, dbać o dom, dzieci, ich wychowanie i edukację i zarazem zarabiać na utrzymanie dostatecznie dużo, ale nie więcej od swojego partnera, bo to też źle. To czasy podwójnego etatu. Jak zarabiałam, była to kropla w domowym budżecie, a roboty za dwóch, bo wracając do domu czekało mnie wszystko to, co robię teraz, tylko czasu o wiele mniej. Dzieci miały mnie też mniej, a ja często dziwiłam się, że matkom podczas ciąży rośnie tylko brzuch. Powinna wyrastać też dodatkowa ręka. Jedno dziecko = jedna ręka. Jak bogini Kali. A przecież wystarczyłoby bym była wystarczająco dobrą matką, a nie najlepszą pod słońcem. Dla dziecka i tak jestem całym światem. No, przynajmniej do czasu buntu nastolatka.

Wystarczająco dobra wystarczy

Czas na wyzbycie się przekonania, że jesteśmy wielozadaniowe i niezastąpione. My, kobiety, musimy zacząć się specjalizować. Jesteś kurą domową? Dobrze! Odnajdujesz się w tym? Wspaniale, bądź w tym dobra i tylko w tym! Dlaczego najlepszymi kucharzami są mężczyźni, mimo, iż w większości domów smaczniej gotują kobiety? Bo mężczyźni skupili się tylko na tym, co potrafią dobrze robić i dopieścili swój talent, by błyszczał jak diament. Kobieta zadowala się byciem nieoszlifowanym kryształem. Pozornie dużo wartym, lecz niezauważanym przez laików. Już pora, by znaleźć porzucony kryształ. Pora dokończyć jego szlifowanie.

Fot. Sailens, CC BY-ND 2.0