Książki dla dzieci

Powstaniec Halicz, Wydawnictwo Muchomory wraca z serią „Warszawa 1944”

„Powstaniec Halicz” to druga książka dla dzieci od Wydawnictwa Muchomor o Powstaniu Warszawskim w serii „Warszawa 1944” napisana na podstawie wspomnień powstańców. Jednak tym razem nie koncentruje się na samym Powstaniu Warszawskim, a także opowiada historię powojenną powstańca, Henryka Kończykowskiego.

Kim jest bohater książki?

Książka opisuje dzieje młodego człowieka – Henryka „Halicz” Kończykowskiego. Już jego rodzina była dość specyficzna: tata, profesor Politechniki Warszawskiej, miał bzika na punkcie techniki i jako jedno z pierwszych jeździli po Polsce samochodem. W książce znajduje się nawet zdjęcie ich samochodu!To były czasy, gdy w dłuższą trasę jechało się z dodatkowym paliwem w beczce, bo zwyczajnie nie była jeszcze infrastruktury, by zatankować! A nasz Heniek nie dość, że jeździł takim autkiem, to jeszcze ojciec uczył go jako 11-latka prowadzić samochód! Mama była nauczycielką, więc chłopak otrzymał naukę i wiedzę właściwie z mlekiem matki. W chwili pisania książki pan Henryk miał 88 lat. Niestety nie ma go już między nami, zmarł w 2016 roku.

Co zdziwiło małego Henryczka?

Tuż przed wojną razem z rodzicami zwiedził Wołyń i Podole. To tam po raz pierwszy zobaczył Związek Radziecki, jego kołchoz, gdzie ludzie nawet niedzieli nie mogli świętować i co kilka miesięcy następuje wywózka mieszkańców do innego gospodarstwa, a na ich miejsce sprowadzają się nowi lokatorzy i rolnicy. Ten widok, ta informacja bardzo zadziwiły chłopca. Jeszcze wtedy nie wiedział, że będą to ostatnie wspólne wakacje z rodziną.

Wojna

Rodzice wrócili do Podkowy Leśnej pod Warszawą przez Rumunię dokładnie 31 sierpnia 1939 roku, już planując kolejny wyjazd. Ale kolejnego wyjazdu nie było. Szkoły też nie było, bo wszystkie zamieniono na szpitale. Mama została komendantem obrony przeciwlotniczej dzielnicy, tata i starszy brat wstąpili do Straży Obywatelskiej, a sam Henryk dowoził samochodem lekarstwa i jedzenie.

Okupacja

W czasie okupacji Henryk nie tylko pracował, ale też uczył się w tajnych kompletach. Jak wspomina:

„Dziwne, bo jak nie było wojny, traktowałem szkołę jako zło konieczne. Ale tak to jest, owoc zakazany smakuje najlepiej. Więc w czasie okupacji na złość Niemcom chcieliśmy być wykształceni.”

Potem wstąpił do Szarych Szeregów. To był czas nie tylko małego sabotażu, ale i przyuczania do walki z bronią dla mężczyzn i chłopców, szyfrowania czy kursów pierwszej pomocy dla kobiet i dziewcząt. Każdy chciał wolności!

Powstanie

Książka dobrze opisuje ten czas. Jako że udział brali w nim młodzi ludzie, początkowo wszystko wydawało się optymistyczne. Jeśli jakiś uczestnik ginął, miał huczny pogrzeb. Jednak z dnia na dzień było coraz gorzej. Niemcy otaczali Śródmieście, stojący nad Wisłą Rosjanie nie pomagali. Jedynie żołnierze Berlinga zostali przeprawieni przez rzekę, ale większość ich wystrzelano podczas przeprawy. Tak naprawdę powstańcy zostali sami. W końcu nadszedł czas na…

Odwrót

„Halicz” tylko ten jedyny raz przechodził kanałami do innej dzielnicy, z płonącego Starego Miasta na nieco spokojniejsze Śródmieście. Potem i tak musiał iść dalej, na Czerniaków. A tu właściwie nikt nawet nie wiedział, że od kilku dni trwa powstanie! Jak wspomina Henryk:

Nawet przez pierwsze dni żartowaliśmy sobie: „Uważaj, nie strzelaj, bo pobudzisz Niemców”.

Wolna Polska?

Henryk wspomina też czasy powojenne. Te, o których rzadko mówi się na historii, a powinno. Czasy, w których byli żołnierze AK byli więzieni, sądzeni, skazywani na śmierć, albo chociaż którym zakazywano studiowania czy pracy. Czasy, w których nie można było mieć dwóch domów w myśl „sprawiedliwości społecznej”.

„To były dziwne, ciężkie czasy…. Ale mimo wszystko, chociaż Powstanie Warszawskie upadło, niczego nie żałuję. Przecież powstania nie robi się tylko po to, by wygrywać… I chociaż wtedy przegraliśmy, jestem szczęśliwy, ze wolna Polska, o którą walczyliśmy, w końcu stałą się rzeczywistością.”

Dlaczego ta książka jest taka ważna?

Przede wszystkim jest relacją świadka tego kawałka naszej historii, dzięki czemu nie jest to zakłamany obraz, jakim lata niektórych mamiono na historii. To świat widziany oczyma dziecka i młodzieńca, któremu przyszło stawiać czoła wrogowi kraju. Coś, czego nikt nie chciałby dla swoich dzieci, ale co trzeba przekazać, by nigdy nie zapomniały one o patriotyzmie. Wydanie cieszy też okiem. Całość jest zamieszona na postarzonym papierze, z wieloma prawdziwymi fotografiami czy dokumentami, opatrzona wyjaśnieniami co trudniejszych terminów historycznych. Znajdziemy tu także bardzo melancholijne rysunki Ewy Poklewskiej-Koziełło.

Polecam też inne książki patriotyczne, w tym inną z serii „Warszawa 1944” Wydawnictwa Muchomor: „Mały powstaniec” Szymona Sławińskiego.