Książki dla młodzieży

Truchlin. Biała komnata

To już ostatni tom przygód trójki przyjaciół w dość dziwnej dzielnicy czeskiej Pragi – na Truchlinie. Tym razem Jirka będzie próbował namówić En, by ta zostawiła już maszynę Nápravníka, którą miała się zajmować po śmierci dziadka. Boi się, bo sytuacja pomiędzy czerepianami i prażanami robi się napięta. Czy ma się czego bać? Czy może być gorzej?

Nieco o fabule

Teraz, kiedy cały świat wie już o istnieniu dziwnej maszyny, która rozpościera ciemność nad Truchlinem, nic nie jest już takie samo. Jirka i Tonda przestali się ze sobą właściwie kontaktować, En stała się dziwna, a Jirka ma szlaban na wizyty w mieszkaniu dziadka i jakiekolwiek głupie pomysły związane z Truchlinem. Tym bardziej, że robi się niebezpiecznie. Do tego Klement Hrouda wraca do Pragi, aby się zemścić i podburza mieszkańców Pragi. Sytuacja staje się napięta. W takim właśnie momencie En wróci na Truchlin, by… no właśnie, po co? Jirka domyśla się, że dziewczyna posiada jakieś nowe informacje. Czy jednak jest po stronie ciemności, czerepianów, Melichara czy może po jego? Ale… czego właściwie chce Jirka?

Ile Anastazji jest w En?

O ile En w poprzednich tomach była dość jednoznaczną bohaterką, o tyle tu dostała nieco przewrotną rolę. Jest niczym podwójny agent. Jest przecież najbliższa Jirce, ale jednocześnie ma troszczyć się o maszynę dziadka. Kocha Truchlin, którego on się wzdryga. Ba, sama pochodzi z Truchlina! Co więcej, m zamiar sprawdzić, czy przypadkiem nie znajdzie tam kogoś ze swojej rodziny. Tak bardzo tęskni za mamą, choć przecież sprawia wrażenie samowystarczalnej. Ile w jej zachowaniu jest manipulacji innych ludzi, których spotyka na swojej drodze, a ile jej samej? Czy En to jeszcze odważna prażanka En, uczennica tej samej klasy co Tonda i Jirka, czy może już Anastazja, cicha i posłuszna dziewczynka z Truchlina?

A Tondy mi nieco szkoda…

Vojtěch Matocha chyba nie miał za bardzo pomysłu co zrobić z Tondą. Właściwie od pierwszego tomu jest on spychany na boczny tor. Tak jakby bardziej przeszkadzał, niż pomagał w fabule. Tu także pojawia się na początku, by bardzo szybko zniknąć z pierwszego planu. Trochę mi jego szkoda, bo mógłby wnieść jeszcze jakiś konflikt. A tak to dostajemy nieco przyjacielskiej rozmowy między chłopakami, ale nic większego. Trochę zmarnowany potencjał.

To mi się podobało!

Najlepszą częścią książki były nie monologi zastanawiającego się nad wszystkim Jirki, a akcja. Naprawdę świetnie przeskakiwało mi się z dziećmi po kolejnych dachach, chowało przed niebezpieczeństwami czy odnajdywało artefakty. Do tego całkiem wymyślne artefakty. Naprawdę duży nacisk autor kładzie na opisy, ale właśnie to jest najlepsza strona tej książki, bo dosłownie można wczuć się w klimat wielkiej dzielnicy miasta pozbawionej prądu, elektroniki i nawet możliwości zapalenia latarki. Można poczuć to co czuła En podczas połączenia z maszyną. Wreszcie można zachwycać się nad snującym się dymem w środku szklanego walca, który znalazła En, na równi z bohaterami.

Podsumowanie

To godne zakończenie trylogii. Książka ponownie różniła się nieco od poprzednich dwóch tomów. Tym razem akcja jest wolniejsza, cięższa. Koniec nieco naciągany i niewyjaśniony, ale może to dobrze. Znów nie brakuje napięcia i klimatu konkretnego miejsca. Nie jest to książka dla młodszych czytelników, bo sporo w niej brutalności i zawiłych technicznie czy fabularnie spraw, ale myślę, że dla powiedzmy 12-latka mogłaby być ciekawą lekturą.

Zobacz recenzje poprzednich tomów: Truchlin, Truchlin. Czarny merkuryt, Truchlin. Biała komnata