Co zawsze warto w Nowym Roku? Zainwestować w siebie!
Nowy Rok to początek. Początek nie tylko roku, ale i postanowień noworocznych, które bardzo szybko stają się styczniowymi mrzonkami i obietnicami bez pokrycia. Choć mogłabym namawiać na większą konsekwencję, to dokładnie wiem jak to z postanowieniami noworocznymi bywa: zapisać, zawiesić na lodówce, zapomnieć. Jest jednak jedna rzecz, w którą warto zainwestować: w siebie. A dokładniej warto:
Dbać o aktywność fizyczną
Być może to banał, ale naprawdę ruch to zdrowie. I nie tylko o zdrowiu fizycznym mówię, ale i mentalnym. Od pewnego czasu jestem trochę uziemiona, Nie mogę brać ani udziału w karate z Kinią, coś chciałam, biegać na bieżni, a nawet jeździć rowerem. Ba, dłuższa jazda samochodem i zmiana biegów albo nawet spacery po centrum handlowym są dla mnie bolesne. Złamany palec od stopy nadal się zrasta, więc pewnie taki stan jeszcze potrwa. Jednak ja mam już troszeczkę dosyć. Nie dość, że od siedzenia bolą mnie plecy, to tak naprawdę ciągle jestem na wszystko zła i nijak nie mogę tego zwalać na PMS czy przesilenie jesienne, wiosenne czy innej pory roku. Brakuje mi tych endorfin, które jeśli nie podczas ćwiczeń, to uwalniają się choćby kiedy skończę trening.
Dbać o stan ducha
Choć jestem osobą wierzącą, to jednak nie o religijność w tym przypadku chodzi. Raczej o uczucie, jakie mamy gdzieś wewnątrz w momencie, kiedy komuś pomożemy. Może to i trochę wredne, ale właśnie w momencie spotkania z osobą, która ma gorzej, zaczynam doceniać to, co mam. Jeśli dorzucić do tego radość z samego pomagania innym – mamy pełnię duchowej satysfakcji, że jeszcze aż tacy egoiści z nas nie są. Nie masz komu pomóc albo nie masz pieniędzy na to? Zacznij od drobnych gestów dla całej społeczności: podnieś papierek, który spotkasz na swojej drodze, a który nie spotkał śmietnika. Wyrzuć go właśnie do śmieci, nie czekaj, aż zrobi to ktoś inny. Dokarmiaj zimą ptaki czy koty albo choćby uśmiechnij się do kasjerki w sklepie. Ona też zasługuje na dobry dzień.
Dbać o poszerzanie wiedzy
Podobno statystyczny Polak mało czyta. Ponad połowa rodaków nie przeczytała, ba, nie przeglądnęła nawet żadnej książki, w tym gazetki z dyskontu. Połowa z tych czytających przyznaje się, że skończyła w ciągu roku jedną książkę. Biorąc pod uwagę, że książka to średnio 300-400 stron, to wychodzi, że nie znalazł się dla wielu czas na przeczytanie jednej strony dziennie. To przecież zaledwie minuta z książką w ręku, mniej niż posiedzenie w WC. A to właśnie czytanie książek jest najłatwiejszym sposobem na poszerzenie wiedzy na różne tematy.
Przykładowo ja czytam ciekawe książki na temat pisania, by nie zamęczać Waszych oczu niezrozumiałymi tekstami, a dla zabawy czytam mangi i komiksy. Podsumowując zeszły rok dało to 8 przeczytanych książek z różnych dziedzin i gatunków literackich, od powieści, po poradniki urodowe oraz z 50 albumów z obrazkami, wcale nie dla dzieci. Jeśli by doliczyć wszystkie audiobooki, które przesłuchałam kosząc trawnik, a trawa tego roku rosła jak szalona, to wychodzi imponujący wynik! W tym roku chcę go jeszcze poprawić. Kto się przyłącza?
Wierzyć we własne siły
Po skończeniu urlopu wychowawczego nie wróciłam do pracy. Może inaczej: nie wróciłam do pracy na etacie. Nie było to spowodowane ani jakimś problemem ze zdrowiem moim czy dzieci, nie było też ani z wielką wygraną czy spadkiem po cioci z Ameryki. 500+? Nie powiem, jest pomocne, ale przecież to kropla w morzu potrzeb i zwykle starcza na zajęcia dodatkowe dla dzieci, jakiś wypad do kina czy dalszy wyjazd, który normalnie byłby nieosiągalny. Dlaczego więc jestem według statystyk bezrobotna, a według siebie samej freelancerem? Bo wierzę w swoje siły. Nie jestem jedną z tych, których zajęciem jest całodzienne zmienianie kanałów w TV i to nie tylko dlatego, że nie mam telewizji. Ja działam, tyle że efekty mojej pracy mogą przynieść profity dopiero za jakiś czas, a nie co miesiąc. Stabilizacja ma swoją cenę i jest nią nieprzewidywalny stan konta.
Znaleźć swój „Projekt: Pasja”
Pięknie brzmi myśl, by zarabiać na swojej pasji? Pięknie. Wielu ludzi uważa, że to nierealne, bo albo nie zarobi się zbyt wiele, albo znienawidzi własne hobby. Ale istnieje jeszcze jedno albo: może się udać. Nie trzeba przecież od razu rzucać się na głęboką wodę, rzucać pracę, przechodzić na freeganizm i zakładać komunę, by czuć wolność. Można spokojnie obok ścieżki kariery budować kolejną, tą związaną z pasją. Moją pasją stało się czytanie mang. Dziecinne, głupie? Tak, wielu tak sądzi, jednak daje mi to satysfakcję, szczęście i nadaje umysłowi ten flow, którego czasem inni na szkoleniach, wyjazdach integracyjnych czy sesjach coachingowych szukają. Ja mam je na wyciągnięcie ręki, na półce z książkami.
A Ty w co zainwestujesz?
Fot. Simon Cunningham, CC BY 2.0