Od serca
Każdy ma czasem myśli, którymi chciałby się z innymi podzielić. Czy to coś wesołego, czy smutnego, czasem skłaniającego do ponownego przemyślenia. Takie są właśnie wpisy od serca - nigdy nie pozostają czytelnikowi obojętne.
-
Jak dzieci potrafią sabotować postanowienia noworoczne
Na jedno nigdy nie jestem przygotowana – każde moje postanowienie noworoczne bywa poddawane ciężkiemu ostrzałowi przez dzieci, te moje osobiste, te na własnej piersi chowane. Jako matka trójki żyję w wiecznym chaosie i próbach doprowadzenia domu do stanu sprzed pobudki dzieci. W tej codziennej krzątaninie dość ciężko znaleźć czas i siły na doskonalenie siebie. Są jednak takie postanowienia, których dotrzymanie wymaga naprawdę tytanicznej pracy.
-
Najlepszy prezent minionych świąt
Pamiętacie „Opowieść wigilijną” Dickensa? Nieludzkiego sknerę Ebenezera Skrooge'a nawiedzały duchy świat minionych, bieżących i przyszłych, by pokazać, że Boże Narodzenie to fajny, rodzinny czas, pełen dzielenia się i radości. Pod choinką każdego roku trafiały różne prezenty, ale ten jeden będę pamiętać zawsze…
-
Macierzyństwo jest obrzydliwe
Mówią, że macierzyństwo jest słodkie. Ale to tylko wtedy, kiedy dzieci śpią. Przez sporą część czasu jest zwyczajne, a nawet obrzydliwe. Bo kiedy jest się matką nic co obrzydliwe nie jest obce.
-
Kiedy super mama jest super smutna
Mamy jesień. Nie tą piękną złotą polską, ale tą zimną, z wiatrem z Uralu (albo kieleckiego), gradobiciem i mokrymi, zgniłymi liśćmi. W taki dzień jak dziś bez trudu mogę sobie powiedzieć: moje życie też jest takie smutne. Smutno mi, bo dzieci rosną tak szybko, a ja za nimi nie nadążam: ani przytulić nie ma kiedy, ani zganić. Choć jest za co. Smutno mi, bo pieniędzy ile by ich nie było, zawsze jest za mało. Smutno mi, bo ciągle jestem zmęczona. A przecież dzieci już nie budzą się nocami. Nie mogę na to zwalać winy. Smutno mi, bo zamiast sałatki znowu na kolację zjadłam popcorn. Smutno mi, bo nie ma we…
-
Mamo, a właściwie jak Ty zarabiasz pieniądze, skoro siedzisz w domu?
Często łapię się na tym, że moja praca to nawet syzyfową nie powinna się nazywać. Że jest jeszcze gorzej. Sprzątanie to jedno wielkie never ending story, codzienne wymyślanie menu i gotowanie doprowadza mnie do szału, kiedy to degustatorzy marudzą na smak, aromat, czy obecność pietruszki w zupie. Do tego rutyna, rutyna, dzień świstaka. I blog, i zarabianie pieniędzy. Pytanie dziecka W taki kierat wkradł się Arti ze swoim pytaniem: „Mamo, a jak Ty właściwie zarabiasz?”. Dziecko widzi, że siedzę przy komputerze, czuje, kiedy wyganiam je z pokoju, by w spokoju coś napisać, opracować, popracować. Ale nie widzi tego, że wychodzę i wracam z pracy jak miliony Polaków. Przecież siedzę w…