Mała czarna z mlekiem
Tą kawę zapamiętam długo. Nie dlatego, że była zimna, nie dlatego, że zwieńczyła mój koniec karmienia, nie dlatego, że potrzeba mi było energetycznego kopa. Dlatego, że była pyszna.
Mała ryska
W radio akurat leciał ulubiony utwór dzieci i cała tylna kanapa śpiewała radośnie pod nosem na swój dziecięcy sposób. Nie wychodziłam z samochodu, bo lubiłam jak razem tak świetnie się bawią. Zaparkowany samochód aż podskakiwał od naszego kołysania się w takt muzyki. Właśnie wyciągałam kluczyk ze stacyjki, ściągnęłam nogę z pedała sprzęgła, gdy coś szarpnęło wozem. „Znowu zostawiłam samochód na biegu” - pomyślałam.
Polki codzienne życie w Niemczech
Jak byłam mała, dostawaliśmy paczki z żywnością i ciuchami od „cioci” z Niemiec. Nawet raz byłam u niej w jakieś wakacje. Miałam wtedy 5 lat. Z całego wyjazdy pamiętam smak bananów, bo jeszcze tak łatwo nie były w Polsce dostępne, rozkładaną suszarkę do bielizny, wielki diabelski młyn i małą ciocię, do której z niego machałam, czarnego psa, który siadał na komendę „Platz!”, lego „kuzyna”, które pozwalał mi dotknąć )a miał całe kolekcje zaawansowanych technicznie samochodów!) i poprzyklejane w całym domu taśmą klejącą moje nieudolne rysunki. Za 20 lat Ania, mama z Ibbenbüren, będzie mogła dowiedzieć się od swoich dwóch rozrabiaków, czym różnią się Niemcy, w których mieszkają, od Polski, w…
Kąpiel bez krzyków jest możliwa
Jeszcze jakiś czas temu miałam problem z wyłowieniem Nati w wannie. Dziecko uwielbiało się pluskać, a ja stałam jak słup soli z ręcznikiem w ręce i na milion sposobów próbowałam nakłonić ją do wyjścia. Jak przez minutę nie udawało mi się, to zwykle podnosiłam głos o oktawę. Tak długo, aż było słychać już tylko mój krzyk. Krzyk, który oczywiście równie kiepsko działał.
Polki codzienne życie w Holandii
Nie kupiła sobie chodaków, ale tulipany mogłaby wąchać cały czas. Do widoku wiatraków przyzwyczaiła się dosyć szybko. Do języka – pomieszania niemieckiego z angielskim – trochę wolniej. Poznajcie Arletę, mamę Ramony, mieszkającą w Holandii.